W ostatnich dniach miałam bojowe zadanie.
Dostałam firany i musiałam je przyciąć na miarę i
oczywiście obszyć.
Zadanie wydawałoby się banalnie proste.
Jednak w praktyce okazało się męczarnią.
Moja niezawodna maszyna w tym zadaniu poległa.
Po 4 godzinach kombinowania, dobierania nici i ściegów
uznałam, że to jest masakra!!!
Ale nie poddałam się :)
Wyjęłam najcięższe działa :)))
Oto one :
To jest zabawkowa maszyna, którą dostałam na święta
będąc małą dziewczynką :)
Ile wspomnień z tym związanych :)
Naszyłam się nią mnóstwo ubranek dla lalek.
A dziś poratowała mnie z opresji.
Dzięki tym maszynom nasunęło mi się całkiem nowe powiedzenie
"Z czym sobie Jan nie poradzi
W tym mu Jaś pomorze " .
Hi hi hi
Pozdrawiam Miłej niedzieli życzę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz